Komedia romantyczna, która sprawi, że będziesz marzyć o romansie w Białym Domu (oczywiście nie z jego ostatnim mieszkańcem): „Córka prezydenta” (2004) (Fot. Courtesy of Everett Collection) Córka prezydenta zakochuje się w tajemniczym nieznajomym. Ryzykowny romans czynią prawdopodobnym odtwórcy głównych ról – Katie Holmes i
"Siedzieliśmy z kolegą dwie noce z rzędu w pracy. Zadanie zostało wykonane, a my po pracy skoczyliśmy jeszcze na drinka i tak jakoś potoczyło" - przyznaje Magda (30 lat). W miejscu pracy spędzamy przeciętnie jedną trzecią swojego życia, dlatego nie dziwi nas fakt, że często zakochujemy się w koledze lub koleżance z tej samej firmy czy organizacji, w której pracujemy. Nie zawsze kończy się jednak happy endem. Wiele par początek swojej znajomości zawdzięcza pracy w tej samej firmie, a wyjazdy integracyjne często są doskonałą okazją do poznania partnerki/partnera W wielu przypadkach wspólne miejsce pracy sprzyja tzw. "biurowym romansom" "Nie wiem, co będzie, ale na ten moment mogę powiedzieć, że zaczęliśmy snuć plany na wakacje i w ogóle. Okazała się po prostu inna, niż myślałem" - mówi jeden z mężczyzn Ze względu na to, że pracy zawodowej poświęcamy tak wiele czasu, to naturalne wydaje się, że spędzamy go także z osobami, które z nami współpracują. Praca nad projektem, który wymaga zaangażowania, praca na tak zwanych deadlinach wyzwala emocje, które współodczuwamy z kimś, kto z nami blisko pracuje - jak się pojawia adrenalina, to łatwo się zakochać. - Pamiętam, że zaczęłam pracować w nowym miejscu - mówi Kamila (30 lat). - Nowi znajomi, nowe wyzwania. Rozstałam się wówczas z moim narzeczonym i jedynym skutecznym lekarstwem, żeby jakoś to rozstanie przeżyć, było rzucenie się w wir pracy. Nowe projekty, nowe wyzwania. I tak się stało, że musiałam z dnia na dzień opracować wielomilionowy budżet do jakiegoś ważnego projektu. Siedzieliśmy z kolegą dwie noce z rzędu w pracy. Zadanie zostało wykonane, a my po pracy skoczyliśmy jeszcze na drinka i tak jakoś potoczyło. On się we mnie zakochał, ja niestety nie byłam gotowa na nowy związek. W innym przypadku kto wie, może by coś z tego było. "Warto brać los w swoje ręce" Zdarza się także, że ludzie nie pracują razem, tylko w różnych działach. Spotykają się jednak na stołówce, firmowym barze, na korytarzu, w archiwum. Wymiana spojrzeń, krótka rozmowa czasami wystarczy, żeby ktoś nam "wpadł w oko". - Znam taką parę u nas w pracy. Ona pracowała w innym departamencie, ale często przychodziła do naszego działu, bo musiała załatwiać różne sprawy. I zawsze chciała, żeby te sprawy załatwiał mój kumpel Karol - wspomina Jarek (36 lat). - Po kilku miesiącach dostałem od niej wiadomość, że Karol bardzo jej się podoba. Nie powiem, zaskoczyła mnie jej bezpośredniość, ale przynajmniej wiedziała, czego chce od życia i od Karola. Powiedziałem mu, że podoba się Karolinie i żeby coś z tym zrobił. No w sumie trochę się wahał na początku, ale zaprosił ją na kawę i jakoś to się tak potoczyło później. Teraz już są małżeństwem. Jak widać, warto brać los w swoje ręce. Romans w pracy - Shutterstock Rozkręcając własną firmę Zdarza się także, że ludzie, którzy stają się partnerami w biznesie, stają się nimi również w życiu zawodowym. Jeden z mężczyzn opowiedział historię, jak wspólnie z koleżanką założył firmę. Ona była wtedy w związku, on też miał dziewczynę. Jednak wspólna praca nad rozkręcaniem wspólnego biznesu była tak absorbująca, że spędzali wspólnie nawet po kilkanaście godzin dziennie, także w weekendy. Mężczyzna przyznał, że najbardziej zbliżyły ich do siebie trudne sytuacje związane z prowadzeniem firmy. Najpierw przydarzyło im się włamanie i kradzież cennych przedmiotów z firmy, potem proces z klientem o wypłatę wynagrodzenia, w końcu oszustwo jednego z pracowników. Przyznał, że w takich chwilach pojawiały się bardzo silne emocje i zdawał sobie sprawę, że tylko on i jego wspólniczka rozumieją się bez słów, bo przeżywają to w taki sam sposób. Później przyznał, że oboje nie znaleźli wystarczającego wsparcia i zrozumienia we własnych związkach. Zaskoczyło ich nagłe uczucie, które ich połączyło. Dziś są małżeństwem, dalej oboje prowadzą firmę. Wyjazdy integracyjne Również wyjazdy integracyjne sprzyjają zakochiwaniu się. Wiele osób przyznaje, że to dobry moment na poznanie koleżanki lub kolegi z pracy z innej strony. W luźnej atmosferze, poza biurem łatwiej o to, by zobaczyć jak ktoś funkcjonuje "bez maski" zawodowej. - Na Magdę w ogóle nie zwracałem uwagi w pracy. Ot, sekretarka szefa, zawsze miła, uczynna, uśmiechnięta, życzliwa, no i ładna, muszę przyznać, ale wydawało mi się, że nie w moim typie. Mnie się zawsze podobały takie dziewczyny przebojowe, a nie tak zwane szare myszy - podkreśla Paweł (27 lat). - A tu szef poprosił, żeby to właśnie ona zorganizowała wyjazd integracyjny i powiem szczerze, że to, jak wszystko dopięła na ostatni guzik, jak to fajnie wypadło, zrobiło na mnie duże wrażenie. Zaczęliśmy rozmawiać przy kolacji, potem były tańce, basen i jakoś tak popłynęliśmy. Ale w fajny sposób. Teraz ciągle się z nią spotykam, nie wiem, co będzie, ale na ten moment mogę powiedzieć, że zaczęliśmy snuć plany na wakacje i w ogóle. Okazała się po prostu inna, niż myślałem i to mnie pozytywnie zaskoczyło. Ciąg dalszy artykułu pod infografiką... Gdzie najtrudniej znaleźć żonę w Polsce? [INFOGRAFIKA] - Polska Grupa Infograficzna / własne Uwaga na romans! Niektórzy przyznawali, że organizacja, w której pracujemy, to nie tylko miejsce, w którym możemy poznać przyszłego partnera lub partnerkę, ale także okazja do romansu niekoniecznie kończącego się "happy endem". Są osoby, które uważają, że praca zawodowa sprzyja romansom, także ludzi, którzy już są w związkach. To, co pojawia się w wypowiedziach tych, którzy przeżyli nieszczęśliwy romans w pracy, to przede wszystkim ostrzeżenia, że "nie warto takich przeżyć sobie fundować" – jak stwierdziła jedna z wypowiadających się na ten temat kobiet. Przyznała, że zakochała się w swoim szefie. Spędzali ze sobą bardzo dużo czasu, wspólnie wyjeżdżali w delegacje. Historia bardzo klasyczna. On miał żonę i dwójkę dzieci. Ona była nieprzeciętnie atrakcyjna, dobrze wykształcona. Pojawiło się uczucie. Romans trwał półtora roku. Kobieta przyznała, że na początku wierzyła, że mogą być razem, że ją kocha i odejdzie od żony. Powiedziała, że wierzyła, że naprawdę się zakochał, ale zobowiązania wobec dzieci były silniejsze i został z rodziną, a ona zmieniła pracę. Żałowała, że ten romans przydarzył się w pracy, ponieważ bardzo ją lubiła, ale niestety sprawy się bardzo skomplikowały i nie mogła w niej zostać, ponieważ "musiałaby ponieść za duże koszty emocjonalne". Należy pamiętać, że strzała Amora może nas dosięgnąć zawsze i wszędzie, a przed wszystkim niespodziewanie dla nas samych. Również w miejscu pracy. Tym bardziej, że większość z nas spędza w nim bardzo dużo czasu. Wspólna praca zbliża, pojawia się sympatia, z dnia na dzień bliższe więzi. Czasem emocje wybuchają nieoczekiwanie. Praca to też dobre miejsce, aby przyjrzeć się potencjalnemu partnerowi. W jaki sposób się zachowuje? Czy jest otwarty, pomocny, życzliwy dla innych? Czy łatwo wpada w złość i irytację w trudnych sytuacjach, czy jest opanowany? To dobre pole do obserwacji. I te nasze spostrzeżenia często dużo nam mogą powiedzieć o osobowości, cechach charakteru czy wartościach drugiej osoby. Należy tylko uważać, z kim spędzamy wiele godzin, pracując przy wspólnym projekcie. Czy jest to sympatyczny kolega będący singlem, czy też ma już partnerkę. Niby serce nie sługa, ale jednak mamy wpływ na to, kogo wybieramy sobie na obiekt pożądania. Warto robić to z głową, bo jeśli romans nie przetrwa, czasem trudno jest pozostać w miejscu pracy ze względu na tak zwane koszty emocjonalne. Problem pojawia się wtedy, kiedy pracę bardzo lubimy, a musimy ją zmienić. Na szczęście życie pokazuje także wiele historii par, które praca połączyła na dobre i na złe. Chcesz się podzielić swoją opinią? Napisz: redakcja@ Źródło:
Sławę przyniosła jej rola Hanki Ruczajówny, wiejskiej dziewczyny, która po przyjeździe do Warszawy pomaga w odbudowie zniszczonego miasta, w filmie "Przygoda na Mariensztacie" Leonarda Buczkowskiego, który właśnie kończy 70 lat. I choć zagrała później szereg ciepło przyjętych ról, wydaje się, że umiejętności pięknej aktorki nie umiał w pełni wykorzystać ani teatr, ani
Mam problem ze swoją córką, która ma obecnie 16 lat. Wczesniej było mnóstwo sygnałów, ale myslałam, ze to dziecięce fanaberie, że jej minie. Zaczęło się od tego, ze córka jako małe dziecko nie zachowywała się jak dziewczynka, chciała tylko chłopięce zabawki, ubranka, bawiła się w chłopięce gry, biła z chłopakami na podwórku, skakała po drzewach, siedziała z tatą w garażu i majsterkowała. Gdy skończyła jakieś 6 lat to cały czas wspominała, ze chce być chłopcem, że ona chce mieć na imię Łukasz, że zmieni się w chłopca. Córka do wieku dojrzewania wyglądała i zachowywała się jak chłopiec. Gdy zaczęła dojrzewać nadal była chłopięca. Przełom przyszedł w wieku ok. 13 lat, zaczęła się bardziej dziewczęco ubierać, ale zachowanie nadal miała jak chłopak. Obecnie ma 16 lat, chodzi w dziewczęcych jeansach, bluzach- ma długie włosy i wygląda już jak dziewczyna, mówi, ze lubi swoje kobiece ciało itp. Ale z kolei pojawił się inny problem- nie interesują ją chłopcy, pociągają ją dziewczyny! Już w wieku 12 lat zakochała się w koleżance (oczywiście w tajemnicy) i ostatnio powiedziała mi, ze chłopcy dla niej w ogóle nie istnieją, że podobają jej sie dziewczyny, co ją niepokoi, ponieważ wie, ze w Polsce homoseksualizm jest iemile widziany. Pocieszam ją, że to może chwilowe, jest jeszcze młoda. ZAstanawiam się, co może być przyczyna tego, zę ona odkad zaczęła chodzić i mówić to zawsze miała jakieś tego typu problemy- jak nie z własną płciowością to teraz z orientacją? Córka jest jedynaczką, jesteśmy zwyczajna rodziną, nigdy nikt jej nie piętnował, gdy wolała chłopięce ubrania, kupowalismy jej, co chciała, nie chcielismy zmieniać. Gdy w końcu jako nastolatka polubiła swoja damską płeć, to znów ma problemy z orientacją. O czym może to świadczyć?Czy córka może urodził sie już homoseksualna? A co tym, ze ona na siłę chce teraz tę orientację zmieniać, probuje relacji z chłopakami, by ja zainteresowali. Robi to ze strachu przed społecznym odrzuceniem. Dlaczego w dzieciństwie taka była? Czy to był jakiś zwiastun już? Odp: Mąż zakochał się w koleżance z pracy. Nusia82. Uważam, że każdy z nas jest człowiekiem i popełnia błędy. Przykre to jest, ale zwłaszcza tak jest w małżeństwach. Czasem popadamy w emocjonalne konflikty z ludźmi z pracy, szkoły, a co dopiero mówić o związku z osobą, z którą się przebywa praktycznie non stop.
Twój partner twierdzi, że tylko się z nią przyjaźni? Sprawdź, kiedy nie warto mu wierzyć. Fot. Thinkstock Podobno przyjaźń damsko-męska jest niemożliwa. Prędzej czy później zażyłość osób różnych płci zaprowadzi do znacznie głębszego uczucia, a może i związku. Trudno powiedzieć, ile w tym prawdy. Pewnie sama masz wielu kolegów, do których nie czujesz nic, poza przyjacielską sympatią. Ale czy zawsze będziesz patrzyła na nich w ten sposób i jesteś pewna, że nigdy nie zapragniesz niczego więcej? Ta niepewność sprawia, że same rzadko akceptujemy, kiedy nasz ukochany koleguje się z innymi kobietami. Podświadomie czujemy, że to zbyt ryzykowne i może zakończyć się zdradą. To oczywiście nie reguła, ale lepiej patrzeć im uważnie na ręce. Poznaj sygnały, które mogą świadczyć o tym, że jego przyjaciółka to jednak ktoś znacznie bliższy. Po czym czym poznasz, że on nie tylko ją lubi, ale powoli się w niej zakochuje? Zobacz również: Ta historia może Cię przekonać, że warto wybaczyć zdradę (Ona nie żałuje!) fot. Thinkstock KRYTYKUJE JEJ WYBORY MIŁOSNE Z kimkolwiek by się nie spotykała, on jest sceptycznie nastawiony do jej wybranka. W jej sympatii zawsze znajdzie coś negatywnego - jest za niski, za gruby, kiepsko się ubiera, nie ma poczucia humoru, nie potrafi się zachować. Możliwe, że to tylko luźna opinia człowieka, któremu zależy na jej szczęściu, ale… może to jednak zazdrość? W ten sposób pokazuje frustrację, że jest z innym, a on sam musi męczyć się z tobą. fot. Thinkstock PORÓWNUJE CIĘ DO NIEJ „Ona by się tak nie ubrała”, „ona by się zgodziła”, „z nią nie ma aż tylu problemów” - jeśli wciąż słyszysz, że jesteś od niej w czymś gorsza, to powinien być alarmujący sygnał. Z reguły mocno zakochani mężczyźni bronią wszystkich wyborów podejmowanych przez obiekt westchnień. W tym przypadku nie daje powiedzieć o niej złego słowa, a ciebie wciąż się czepia. Może robi to na przekór, by cię zaszantażować, a może jednak czuje do niej coś więcej. fot. Thinkstock CIĄGLE O NIEJ WSPOMINA „Ona mówiła, że to kiepski film”, „powinnaś zrobić sobie taką fryzurę, jak ona”, „jej udało się zmienić pracę i zarabia lepiej, niż wcześniej” - może po prostu liczy się z jej zdaniem i stawia ją za wzór, a może faktycznie się zakochał. Trudno uznać za do końca normalne, kiedy mężczyzna jest w związku z jedną kobietą, a wciąż odnosi się do drugiej, do której niby nic nie czuje. Jest się nad czym zastanawiać. Zobacz również: W jaki sposób rozkochałam w sobie faceta? Dziewczyny zdradzają swoje patenty! fot. Thinkstock ZAPOMINA WSPOMNIEĆ, ŻE SIĘ Z NIĄ SPOTKAŁ W pewnym momencie okazuje się, że ich wspólne wyjścia okryte są aurą tajemnicy. Ona nic nie wspomina, a partner tez stara się je ukryć. Jeśli dopiero po fakcie dowiadujesz się, że spędzili razem dzień (lub co gorsza - wieczór i noc), bo on „zapomniał wspomnieć”, to jest się czego obawiać. Zwłaszcza, jeśli sytuacja powtarza się regularnie. Takich rzeczy się nie zapomina. Chyba, że ma się w tym jakiś interes. fot. Thinkstock NIE LUBI, KIEDY JĄ KOMPLEMENTUJESZ W przypadku wątpliwości, co tak naprawdę ich łączy, postaraj się mówić o niej jak najbardziej pozytywnie. Doceń jej styl, charakter, gust. Jeśli partner zareaguje nerwowo i zacznie to wszystko negować - coś może być na rzeczy. Gdyby to było zwykłe koleżeństwo, nie miałby oporów, by potwierdzić twoje zdanie. Skoro wszystko krytykuje, to być może dlatego, by uśpić twoje podejrzenia. Nie od dziś wiadomo, że atak jest najlepszą formą obrony. fot. Thinkstock KOMENTUJE JEJ STYL „Widziałaś, w co ona się ubrała?”, „fajne ma te spodnie, powinnaś sobie takie kupić”, „zobacz, jak ona biega na tych szpilkach” - niby nic, ale zastanówmy się nad jednym. Czy przeciętnego faceta interesują takie rzeczy, jak damskie ciuszki i buciki? Statystyczny mężczyzna nie zwraca uwagi na takie detale, a już na pewno nie próbuje o nich dyskutować. Skoro ona tak bardzo mu imponuje wizualnie, to może w innym sensie także. fot. Thinkstock STAWIA JEJ ZDANIE PONAD TWOIM „Ona doradziła mi co innego”, „a ona mówiła, że trzeba to zrobić inaczej”, „w tej sprawie chyba bardziej ufam jej opinii” - trudno wyobrazić sobie gorszą potwarz dla ukochanej kobiety, kiedy okazuje się, że to nie ona, ale „koleżanka” zawsze ma rację. To nie jest normalna sytuacja, zwłaszcza jeśli opowiada o niej tak otwarcie. Chyba naprawdę łączy ich coś więcej, niż tylko zwykłe kumpelstwo. Zobacz również: CZY PRZYJAŹŃ DAMSKO-MĘSKA ISTNIEJE? Ta strona używa plików cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies. Nie pokazuj więcej tego powiadomienia
„Do głowy mi nie przyszło, że to właśnie on złamie mi serce! Znaliśmy się tydzień. Uważałam, że to wystarczająco długo, aby poznać człowieka na wylot. Przecież tyle ze sobą tańczyliśmy, tyle rozmawialiśmy o książkach, filmach, szkole i naszych planach… Mówił, że takiej mądrej i ładnej dziewczyny jeszcze nie spotkał. A ja byłam taka szczęśliwa”. Temat: zakochałam się w koleżance... Witam wszystkich cieplutko Zacznę od tego, że szepnę Wam kilka słów o mnie, będzie Wam łatwiej zobrazować sobie sytuację. Mam na imię Ilona, mam 23 lata. Jestem szczęśliwie zakochana, jestem w związku z mężczyzną od niemalże dwóch lat, ponad pół roku temu oświadczył mi się, oczywiście powiedziałam "Tak". Mieszkamy razem od 2 miesięcy, jest nam razem cudownie. Układa się wyśmienicie. On ma dobrą pracę, ja również, remontujemy swoje mieszkanko, ja kończę studia, finansowo całkiem nieźle... brzmi cudownie, prawda? Niektórzy z Was mogą pomyśleć, że takie rzeczy dzieją się tylko w tanich komediach romantycznych. Czasami mam wrażenie, że ja też żyję w takiej komedii... bo właśnie tutaj zaczyna się mój problem... Pół roku temu przyjęłam się w nowej pracy, wszyscy pracownicy od razu przyjęli mnie do swojego grona z otwartymi ramionami. Jak się okazało, w tej firmie relacje między pracownikami i ich szefostwem są bardzo bliskie i swobodne. Dla ułatwienia dodam, że jest to hotel, a ja jestem recepcjonistką. Możecie sobie wyobrazić mniej wiecej jak wyglądają codzienne rozmowy z personelem... dowcipy z konserwatorami, wygłupy z ochroną, żarty z pokojowymi, ale też bliższe rozmowy w chwilach słabości z kelnerami z hotelowej restauracji... Kelnerów jest dwóch, kelnerki również dwie. Na początku mojej pracy wszyscy byli dla mnie przemili... z jednym wyjątkiem. Adrianna zdecydowanie dawała mi do zrozumienia, że nie lubi mojego towarzystwa, nie lubi nowych osób, nie przepada za żadną z recepcjonistek tłumacząc się tym, że wszystkie są "służbistkami", są niemiłe, a jeśli już okazują swoją sympatię do innych, jest to sztuczne i nienaturalne. Chcąc nie chcąc ja również nie darzyłam jej jakimś szczególnym uwielbieniem... Do czasu...Zaczęłyśmy ze sobą rozmawiać coraz częściej. Ada jest ode mnie młodsza o 3 lata, ma więc 20. Być może dlatego tak dobrze nam się rozmawia, być może dlatego, że wiele rzeczy nas łączy... zainteresowania, muzyka, przeżycia, historie związków itp. Nie spędzam z nią zbyt dużo czasu, rzadko pokrywają nam się zmiany, a jeśli już tak się zdarzy, ona jest zajęta obsługiwaniem gości, ja mam dużo papierkowej roboty na recepcji. Ale czasami, gdy nie ma dużego ruchu, zamyka restaurację wcześniej, zdarza się, że nawet godzinę wcześniej w tajemnicy przed szefostwem tylko po to, żeby przyjść do mnie i pogaworzyć chwilkę. Czy już zaczynacie rozumieć o co chodzi? Te dyskretne spojrzenia... te niewinne gesty... ten blask w jej oczach... Czy miałyście kiedykolwiek tak, że byłyście zakochane w swoim partnerze, byłyście pewne, że to jest własnie to, że to na niego czekałyście całe życie, kochałyście go z całego serca, a mimo to nie potrafiłyście przestać myśleć o kimś innym? Za każdym razem łapię się na tym, że gdy zamykam oczy widzę ją... Ada... Pewnie zastanawiacie się jak to możliwe? Otóż, jestem biseksualna, mój narzeczony o tym wie. Utrzymuje, ze nie stanowi to dla niego żadnego problemu, ważne tylko, żebym go nie zdradziła nigdy w życiu, nie istotne czy z kobietą czy z mężczyzną, ale to tak na marginesie...Któregoś razu rozmawiałyśmy z Adą na tematy związków i rozstań, napomknęłam coś o mojej byłej dziewczynie, w ogóle nie zdziwiła się, że byłam w związku homoseksualnym, bardziej się ucieszyła, ze ktoś tak otwarcie o tym mówi. Wyznaję zasadę, że nie powinno się ukrywać czegoś, co jest częścią ciebie, a jeśli inni tego nie tolerują, nie warto z takimi ludźmi utrzymywać kontaktu. Podczas tamtej rozmowy odniosłam wrażenie, że Ada też jest biseksualna, aczkolwiek nigdy nie powiedziała mi tego ani szeptem, ani głośno, ani w żaden inny sposób. Jest w związku z chłopakiem, ponoc bardzo go kocha... ale ja wiem.. jestem pewna, że w pewnym stopniu Ada jest taka sama jak ja... i czasami zastanawiam się, co miały oznaczać te wcześniejsze spojrzenia...? I dlaczego nagle przestała na mnie patrzeć w taki sposób, tuż po tej rozmowie? Zaznaczę, że nigdy jej nie powiedziałam, że nie potrafię przestać o niej myśleć. Nigdy jej nie powiedziałam, że coś do niej czuję. Nigdy sobie nie wybaczę, że dopuściłam do głowy myśl, że mogłabym zdradzić mojego narzeczonego. Przecież tak bardzo Go kocham. Ale dlaczego ta potrzeba miłości i czułości od kobiety jest we mnie taka silna? Jak mam sprawić, żeby Ada poczuła do mnie to samo co ja do niej? A może ona już czuje to samo? Jak mam się tego dowiedzieć? Czasami, gdy mam dyżur, siedzę podparta przy biurku i beznadziejnie gapię się na ten monitor mając świadomość, że ona jest tuż za ścianą, mam wrażenie, że lada chwila odejdę od zmysłów.... Harley Quinn, właśc. „Harleen Frances Quinzel” – fikcyjna postać pojawiająca się w komiksach i filmach związanych z postacią Batmana. Zazwyczaj przedstawiana jest w czerwono-czarnym stroju z wielkim młotem albo kijem bejsbolowym. Kiedyś psychiatra, później pomocnica Jokera . Po raz pierwszy pojawiła się w serialu Batman.
Dramat Oli w „Na Wspólnej”. Studentka ucieka z domu, bo Danuta i Marek nie akceptują jej związku z Klaudią [ZWIASTUN] Na Wspólnej odcinek 2269, Ola (Marta Wierzbicka), Marek (Grzegorz Gzyl), Danuta (Lucyna Malec)Nowa miłość Oli (Marta Wierzbicka) z pewnością była zaskoczeniem dla fanów serialu. Studentka zakochała się w koleżance z grupy. Klaudia (Julia Trembecka) uwiodła Olę i teraz panie tworzą szczęśliwy związek. Do czasu…Zobacz: Awantura w „Na Wspólnej”. Ola ucieka z domu. Zimińscy nie akceptują lesbijskiego związku córki [ZWIASTUN]Wszystko zacznie się sypać, gdy w 2269 odcinku „Na Wspólnej” Ola powie ojcu o swoim nowym związku. Marek (Grzegorz Gzyl) będzie załamany i szybko opowie o wszystkim żonie. Danka (Lucyna Malec) będzie próbowała usprawiedliwiać ludzie bywają niestali w uczuciach. Może Ola uzna za jakiś czas, że związek z Klaudią to nie to?Marek:A co, jeśli tak się nie stanie? Może nigdy nie zatańczymy na weselu córki i nie doczekamy się wnuków!? Zimińscy zgodnie ustalą, że związek Oli z koleżanką to chwilowy kaprys i zaraz jej minie. Dziewczyna będzie jednak pewna swoich uczuć i zdenerwuje się na rodziców, gdy zobaczy, że nie traktują jej życia uczuciowego 2269 odcinku „Na Wspólnej” Ola wyprowadzi się z domu i zamieszka z Klaudią. Marek zrozumie swój błąd i postanowi przeprosić córkę. Zaprosi Olę i Klaudię na rodzinny obiad, ale i tu nie obejdzie się bez wścibskich komentarzy.”Na Wspólnej” odcinek 2269– emisja w poniedziałek o godzinie w TVNNa Wspólnej odcinek 2269, Danuta (Lucyna Malec) i Marek (Grzegorz Gzyl) nie zaakceptują lesbijskiego związku Oli (Marta Wierzbicka), fot. x-newsNajczęściej czytane dziśMoże Cię zainteresować
Kiedy moja córka miała zaledwie 20 lat, ona wyszła za mąż. Uważam, że za wcześnie. Jej mężem został jej kolega ze studiów, którego, mówiąc szczerze, ja nigdy nie lubiłam. Wydawał mi się jakimś podejrzliwym, widać to było nawet po jego oczach. Jednak moja córka zakochała się w nim, wiec nie wtrącałam się w to.
Iwona Skwarek: Nie mam prawa tu być. Mam się nie "afiszować", bo inaczej mogę dostać w gębę [WYWIAD] 13 sie 20 22:04 Ten tekst przeczytasz w 14 minut — Być nami, to nie móc się normalnie zachowywać, to udawać przed rodziną, kolegami i koleżankami z pracy, że się jest singlem, kiedy w mieszkaniu partnerka czy partner gotuje dla nas obiad. Czy naprawdę takiego życia nam życzycie, ci którzy mówicie, że mamy się nie afiszować? — mówi Iwona Skwarek, producentka, założycielka i wokalistka zespołu Rebeka. Rok temu zrobiła publiczny coming out, o którym napisały najważniejsze polskie media. Dziś, w pierwszym wywiadzie po tamtych wydarzeniach, wspomina o strachu przed brutalnością władzy, patrząc na zatrzymania osób LGBT. Foto: Materiały prasowe Iwona Skwarek, fot. BW Pictures Z Iwoną Skwarek rozmawiamy po aresztowaniu Margot i wielu protestujących w Warszawie. W 2019 r. zrobiła publiczny coming out, wyznając, że po ujawnieniu się, zaprowadzono ją do psychiatry — To jest jasny komunikat z góry, że nie ma tu dla nas miejsca, że władza nas nie ochroni, wręcz przeciwnie, jeszcze będzie się nad nami znęcać — komentuje — Jak bardzo trzeba nie mieć sumienia, by, tak jak prezydent, szafować ludzkimi życiami? — pyta Skwarek. Nawiązuje do wystąpienia Kingi Dudy. — To akt odwagi — ocenia Przyznaje, że sama doświadczyła realnej agresji: —Mam to “szczęście”, że po mnie aż tak nie widać. Gdyby stała mi się krzywda, połowa tego państwa nie kiwnęłaby palcem Skwarek wspomina też okres swojego dorastania: — Impreza rodzinna, imieniny, i nagle ktoś rzuca "pedały, zboczeńcy". A ja tam siedzę, mając te 15 lat i czuję strach, który pali mnie od środka Dawid Dudko: Iwona, obserwowałaś to, co działo się w związku z zatrzymaniem Margot? Iwona Skwarek*: Obserwowałam pilnie i z rosnącym przerażeniem. Nie sądziłam, że takie rzeczy mogą się wydarzać w XXI wieku i do tego w kraju, który jest w Unii Europejskiej. Jestem całym sercem z Margot i ludźmi zatrzymanymi podczas protestu. Jest dla mnie jasne, że to pokaz siły obecnego obozu władzy, policja zachowuje się brutalnie, lekarze odmawiają przeprowadzania obdukcji osobom zatrzymanym podczas pokojowego protestu… Łapię się za głowę i nie mogę uwierzyć, że tak bezkarnie można represjonować ludzi. Znam osobiście osoby, które zostały złapane, bo po prostu stały obok i zostały wtrącone do aresztu. Czy my się cofamy do PRL? Oczywiście są głosy, które twierdzą, że Margot dokonała aktu wandalizmu, więc ma za swoje. Mam im do powiedzenia tylko jedno, napisy na tej ciężarówce głoszą wszem i wobec, że ja jestem pedofilką i namawiam dzieci do seksu i masturbacji. To są kłamstwa i to kłamstwa niezwykle raniące i szkodliwe. Tak się składa, że owa ciężarówka często krąży niedaleko mieszkania mojej dziewczyny i całymi dniami słyszę te chore zdania. Można w biały dzień szerzyć nienawiść, z obstawą policji, w podobno demokratycznym kraju... To mnie załamuje, to jest jasny komunikat z góry, że nie ma tu dla nas miejsca, że władza nas nie ochroni, wręcz przeciwnie, jeszcze będzie się nad nami znęcać. Mi się chcę płakać. Co my mamy robić? Już nie wspomnę o komentarzu, z tego co wiem, byłego funkcjonariusza policji, w którym nawołuje on jawnie do gwałtu na Margot. Spotykasz się z realną agresją? Spotkałam się wiele razy, moi znajomi byli pobici, ja zostałam zwyzywana. Mam to “szczęście”, że po mnie aż tak nie widać. Głównym problemem obecnej sytuacji jest jednak to, że strach zaczyna dominować nad moim życiem, zaczynam się bać coraz bardziej, bo skoro tylu milionom Polek i Polaków nie sprawiło problemu, by zagłosować na osobę, która twierdzi, że ja i mi podobni nie jesteśmy ludźmi, to chyba naprawdę nie mam prawa tu być. Mam się “nie afiszować”, bo inaczej mogę dostać w gębę. Skoro władza daje zielone światło policji, by nas brutalnie traktowała, to daje tym samym pozwolenie każdemu, by się na nas wyżył. Spotykam się też z lekceważeniem, z wyśmiewaniem naszego bólu. Nie wiem jak można śmiać się w twarz osobie, która wyciąga rękę po pomoc. Iwona Skwarek A da się w ogóle dziś walczyć, nie zaogniając tego narastającego konfliktu? Nie wiem, jak mówić, by nie przekonywać przekonanych. Chciałabym mówić do prawej strony, chciałabym byśmy znów umieli ze sobą rozmawiać. Potrzebujemy dialogu, który powinien być blisko uczuć, empatii, człowieka. Chciałabym żeby do nich dotarło, że my naprawdę nie jesteśmy pedofilami, że nie chcemy rozbijać rodzin, nie chcemy nikogo zmuszać do czegokolwiek. Ostatnio stałam sobie w Warszawie na skrzyżowaniu i uśmiechnęła się do mnie pani, a ja się jej odwzajemniłam. Pomyślałam wtedy: czy nie mogłoby tak być? Przecież tak naprawdę jesteśmy tacy sami, martwimy się o bliskich, o kasę na życie, szukamy miłości i swojego miejsca w świecie. Może radykalizacja nastrojów w Polsce nie będzie szła tylko w jedną stronę, ale, jak twierdzą niektórzy, przyniesie szybszy zwrot w odwrotnym kierunku, a tym samym w przyszłości będzie łatwiej? Trudno mi przewidywać przyszłość. Władza robi z nas wrogów ojczyzny, straszy nami, chce, by każdy myślał: o Boże, to straszne LGBT, musimy się teraz ochronić, wybierzemy tego "normalnego" prezydenta, który nas obroni przed złem. Ludzie naprawdę zaczynają tak myśleć. Ale widzę też, że są miliony osób, które są nam przyjazne. To mnie pociesza. Czuję się jednak obecnie niemile widziana w Polsce, a kocham ten kraj, kocham język polski, przyrodę, Bałtyk, kocham moich przyjaciół, którzy też są Polkami i Polakami. Lubię naszą kulturę, lubię to, jakim czasem jesteśmy dziwacznym krajem, pełnym sprzeczności i paradoksów. Ja pod pojęciem patriotyzm rozumiem troskę o ludzi, współczucie i dbanie o to, co razem tworzymy. Konstytucja powinna bronić słabych. Ludzie władzy powinni zrobić wszystko, byśmy nie musieli się bać. Czy heteroseksualny chłopak potrafi sobie wyobrazić, że od prezydenta swojego kraju słyszy, że jest zagrożeniem, ideologią, nieczłowiekiem? Że jest jak faszyzm? Przekaz odgórny jest jasny: macie prawo nienawidzić LGBT, macie prawo ich szykanować. Jest mnóstwo nabuzowanych, złych ludzi, dla których nie ma znaczenia, czy to jest lesbijka, gej czy uchodźca. Chodzi o to, żeby na kimś się wyżyć. Obecnie jesteśmy na świeczniku. Jeszcze kilkanaście lat temu można było odnieść wrażenie, że gejów, lesbijek, osób transseksualnych, transpłciowych, czy niebinarnych jak Margot, w Polsce właściwie nie ma. Dziś, gdy ludzi LGBT nie da się już nie widzieć, następuje próba zaszczucia i ośmieszenia. To prawda, coś się zmieniło, nie wszyscy siedzą w szafach, jest masa aktywistów i aktywistek, media, ludzie sztuki i nauki piszą, wspierają nas. Wraz ze wzrostem widoczności jest więcej szczucia. Tylko czym jest owa widoczność? Obecnością flag? Przecież my, będąc poza domem, musimy się ciągle oglądać na wszystkie strony, kiedy chcemy złapać się za rękę na ulicy. Wiecie, jak to jest wyjechać na wakacje i, odbierając z dziewczyną klucz do pokoju z podwójnym łóżkiem, znosić dziwne spojrzenie recepcjonisty? Denerwować się, czy może właściciel pensjonatu nie powie, że mamy się wynosić? Zastanawia mnie, dlaczego tak trudno usłyszeć mój/nasz głos? Dlaczego pod tym wywiadem pojawi się na pewno mnóstwo nienawistnych komentarzy? Dlaczego tak trudno usłyszeć drugiego człowieka, który mówi: hej, powiem Ci, kim jestem i chcę wiedzieć, kim Ty jesteś, co Cię boli, czego pragniesz, może pogadamy sobie i okaże się, że mamy ze sobą więcej wspólnego niż sądzimy? Rok temu zrobiłaś publiczny coming out na łamach "Wysokich Obcasów". Usłyszałaś od tego czasu, że nie powinnaś się "obnosić", "afiszować"? Tak, usłyszałam. I tłumaczę raz jeszcze, choć nie mam już siły: zrobiłam to, bo chcę bez strachu złapać dziewczynę za rękę na ulicy, bo nie chcę, by młodzi ludzie popełniali samobójstwa, bo czują się zaszczuci, bo są wyrzucani z domu i nie wiedzą, co począć ze sobą. Czy Wy, kochani ludzie z prawej strony, możecie sobie wyobrazić, jak to jest mieć 16 lat i znaleźć się nagle bez dachu nad głową, bo rodzice nie zaakceptowali tego, że córka zakochała się w koleżance, a nie koledze z klasy? Jak to jest usłyszeć od nich, że nie chcą cię znać, że jest się chorym psychicznie? Ja znam takich ludzi. Ja nie walczę o przywileje. Przywileje to ma Kościół, który nie płaci podatków, ma gigantyczny majątek, którego zdanie liczy się dla wszystkich polityków. Ja walczę o to, by się nie bać, by móc czuć, że policja i prawo mojego kraju będą mnie chronić. I w ogóle, o co chodzi z tym afiszowaniem, nigdy nie widziałam w Polsce na ulicy dwóch chłopaków idących za rękę, prócz parady równości otoczonej kordonem policji! A chciałabym, by to było możliwe. Być nami, to żyć w dużym strachu, to nie móc się normalnie zachowywać, to udawać przed rodziną, kolegami i koleżankami z pracy, że się jest singlem, kiedy w mieszkaniu partnerka czy partner gotuje dla nas obiad. Czy naprawdę takiego życia nam życzycie, ci którzy mówicie, że mamy się nie afiszować? Chciałem zapytać, czy nastąpił jakiś progres od twojego publicznego coming outu w zeszłym roku, ale chyba jednak nastąpił regres. Na początku był progres, to było dla mnie mocne i bardzo ważne wydarzenie. Ale to, co jest teraz, to poczucie zagrożenia, że gdyby stała mi się krzywda, połowa tego państwa nie kiwnęłaby palcem. Cieszę się z tego, co robią dla młodych organizacje równościowe, działacze i działaczki np. ze Stonewall. Dojrzewanie w latach 90. dla dziewczyny z Zielonej Góry, która siedziała sama w swoim małym pokoju i powoli odkrywała, że podobają się jej dziewczyny, bez internetu, Instagrama, sieci społecznościowych, było bardzo trudne. Czułam się sama na świecie. Gdyby dodać do tego hasła, że nie jestem człowiekiem, tylko zarazą i pedofilką, nie wiem jak bym to wytrzymała. Dlatego apeluję o zaprzestanie siania mowy nienawiści, o współczucie i zrozumienie, bo to sprawia, że młodzi ludzie odbierają sobie życie. Bo nie mogą znieść nienawiści, jaka się na nich wylewa. I to z ust prezydenta… Foto: Materiały prasowe Iwona Skwarek, fot. BW Pictures Pamiętasz komu pierwszemu powiedziałaś? Przyjaciółce z gimnazjum. To był dla mnie ogromny stres, nosiłam się z tym, żeby to powiedzieć bardzo długo. Stałyśmy pod blokiem i nagle to z siebie wydusiłam, a ona tak świetnie zareagowała. Odpowiedziała "trzymaj się, jestem tutaj". Domyślam się, że są też gorsze doświadczenia z tamtego okresu. Pamiętam takie rzeczy. Impreza rodzinna, imieniny, i nagle ktoś rzuca "pedały, zboczeńcy". I słyszę to z ust osoby, z którą tyle razy bawiłam się i która była dla mnie, małej Iwonki, tak wspaniała. A ja tam siedzę, mając te 15 lat i czuję strach, który pali mnie od środka. Po publicznym coming oucie usłyszałaś od swoich bliskich "Iwona, to było niepotrzebne"? Nie usłyszałam takich głosów ze strony najbliższej rodziny. Ale oni się bardzo boją, że mi się coś stanie. Przyjaciele byli ze mnie dumni, ale ta mowa nienawiści robi swoje. Kolega, z którym znam się od lat i który dobrze wie, że jestem lesbijką nagle mówi mi "ty to jesteś spoko, ale ta LGBT ideologia to jest straszna". Propaganda telewizyjna przekonała go bardziej, niż moje życie. Dziś nastolatki LGBT też nie mają powodów do zadowolenia. Z pewnością jest i trochę lepiej i trochę gorzej zarazem. To bardzo zależy od miejsca, w którym żyją. Internet daje możliwość ujawnienia swojej orientacji, np. w mediach społecznościowych. Znalezienia podobnych w swojej inności. Obserwuję, że są młode osoby, które wrzucają zdjęcia ze swoimi partnerkami i parterami, nie boją się używać hasztagów lgbt+, bardzo mnie to cieszy. Istnieją też miejsca, gdzie można się spotkać, poznać ludzi i przestać się czuć tak samotną. Ale też boję się o nastolatków, przede wszystkim tych z mniejszych miejscowości. Skoro mi jest ciężko z tą nagonką, to co dopiero komuś młodemu. Jak bardzo trzeba nie mieć sumienia, by, tak jak prezydent, szafować ludzkimi życiami? Straszyć, że jesteśmy zagrożeniem? Te słowa nie znikają, one zostawiają ślad, rodzą strach, a strach to emocja, o której ciężko zapomnieć. Myślę o nastolatkach, którzy nie są zaoutowani, a ich rodzice oglądają materiał anty LGBT+ na TVP. Co musi czuć taki dojrzewający człowiek? Nie wiem, jak politycy mogą patrzeć sobie w twarz. Albo w oczy swoim dzieciom, które też mogą okazać się homoseksualne, mieć homoseksualne dzieci albo przyjaciół LGBT. Dziękowałaś przed telewizorem broniącej równości Kindze Dudzie, czy raczej wieszałaś na niej psy? Nie wieszam psów, ani nie dziękuję. Staram się zrozumieć, jak trudno być córką prezydenta, który stara się o reelekcję i mieć inne poglądy. To musi być potworna presja. Presja, żeby nie przeszkodzić tacie wygrać wyborów, nie zrobić rozłamu w rodzinie. Myślę, jednak finalnie, że trzeba odwagi, by powiedzieć coś takiego wiwatującemu tłumowi, który, jak mniemam, nie darzy LGBT sympatią. A jednak w kampanii prezydenckiej nie uczestniczyła, zabrała głos tuż po. Myślę, że jest to jednak jakiś akt odwagi. Kto z nas nie zacisnął zębów i nie poszedł z rodzicami na imprezę, na której nie chciał być? Nie wiem, jak silnym trzeba być, żeby nie przyjść na wieczór wyborczy swojego ojca. Poszła na kompromis, przyszła, ale powiedziała, co miała do powiedzenia. Przecież mogła nic nie powiedzieć. Pragniemy nie być osądzani, więc i nie sądźmy pochopnie innych. Zrozumienie, tego nam trzeba. Foto: Materiały prasowe Iwona Skwarek, fot. BW Pictures Wiele osób powiedziałoby ci, że zniszczysz swoją karierę coming outem. Jak reagowali słuchacze? Dostałam bardzo wiele prywatnych wiadomości z podziękowaniami, poruszyły mnie zwłaszcza te od osób, które ciągle się ukrywają. Wtedy sobie uświadomiłam jeszcze dobitniej, że żyję w bańce. To był dla mnie szok, że wciąż są ludzie, którzy nie mają możliwości, by o sobie powiedzieć, bo rodzice będą wzywali do nich egzorcystów. Były też i komentarze: "po co ty się z tym obnosisz", "co nas to obchodzi", "są lepsze tematy do pisania piosenek". Przyszło też trochę wiadomości od osób heteroseksualnych, które pisały, że mają męża i dzieci i że będą je uczyć tolerancji. Kobieta napisała, że zapytała córkę, co myśli o dwóch zakochanych w sobie dziewczynach, córka odpowiedziała "bardzo fajnie". I koniec tematu. W kontraście jest przypadek dziewczynki, której nagranie krążyło niedawno po necie. Płakała na myśl, że ślub wezmą dwie kobiety. Boję się myśleć, co musieli jej nagadać bliscy, żeby tak się bała np. mnie. A czy coming out zniszczy karierę? Tego nie wiem. Miejmy nadzieję, że nie. Nie wiem ile propozycji grania koncertów odpadło, ze względu na moją orientację, gdyż nikt nie dzwoni do mnie z tego typu informacjami. Dlaczego w Polsce wciąż jest tak mało wyoutowanych znanych lesbijek? Ostatnio coming out zrobiła Sylwia Chutnik, dołączając do tego bardzo wąskiego grona. Tak, mój gej radar w tym przypadku nie zadziałał (śmiech)! Pomyślałam: wow, ale super! Napisałam jej "dzięki, razem raźniej". Ale faktycznie jest nas mało. Bo albo rzeczywiście nas nie ma, w co jednak wątpię, albo po większości “nie widać”, więc w sumie po co sobie utrudniać? Kojarzę wielu gejów, którzy są liderami ruchów równościowych, wodzirejują na paradach równości… Mało jest dziewczyn, dlaczego tak jest? Bo może ogólnie kobietom trudniej jest liderować, bo “jakoś tak głupio się rządzić”? Mówię tutaj o sobie, o własnym doświadczeniu. A tak poza tym, kurczę, mam wrażenie, że bycie lesbijką jest strasznie dziwne. Niby mówi się, że lesbijki mają lepiej, bo nie spotykają się z takim hejtem, ale z drugiej strony, są niewidzialne i jakieś takie... niepoważne? Przecież funkcjonuje w obiegu tekst, że dziewczynie, co lubi dziewczyny, to się tylko tak wydaje, że jak się ją dobrze "wyr***a", to wróci jej miłość do płci męskiej. Ale nigdy nie mówi się tak w kontekście gejów, że jak spróbują z kobietą, to wtedy zobaczą, co to jest prawdziwy seks. Coś w tym jest, że nie traktuje się nas poważnie. Jakby to była jakaś fanaberia. Lesbijki mają trudniej niż geje? Nie chciałabym tego w ten sposób ważyć. Myślę, że na pewno każda z grup ma różnie. Żyjemy jednak w patriarchalnym społeczeństwie, to na pewno ma znaczenie. Być kobietą jest trudno, a kobietą lesbijką… Odczuwam strach nie tylko jako lesbijka, ale jako kobieta, strach, kiedy idę ciemną uliczką i myślę, żeby mi tylko nic się nie stało. Dziwnie też być kobietą w przemyśle rozrywkowym. Zagrałam ponad 400 koncertów. Gdy przyjeżdżam na miejsce występu, zawsze wita mnie męska ekipa techniczna (może z kilkoma wyjątkami), kierowcami busów są mężczyźni, 99 proc. realizatorów dźwięku to także mężczyźni. Producenci i instrumentaliści w Polsce to też w 80 proc. mężczyźni. Doświadczam tego, że to męski świat, a ja jestem tu gościem. Tak się do tego przyzwyczaiłam, że przestałam to dostrzegać, a byłoby super przyjechać na koncert i nie czuć się jedyną kobietą, która w danym miejscu pracuje. Ostatnio pomagałam koledze, muzykowi, podłączyć i zainstalować kartę dźwiękową - i nagle szok, pierwszy raz w życiu objaśniałam coś technicznego mężczyźnie! Przeżywałam to, jakby nie wiadomo co się stało (śmiech). Jest w naszym wychowaniu tyle haseł, które potem towarzyszą nam całe życie. Jeżeli chłopców wychowuje się do tego, żeby byli odważni i spróbowali zjechać ze stromej górki rowerem, a dziewczynkom się mówi "uważaj, żebyś sobie nic nie zrobiła", to potem to się przekłada na całe życie. Ale wreszcie nabrałam odwagi i zajęłam się produkcją muzyczną. O tym, jak trudno mają dwie dziewczyny, które się kochają, śpiewasz w piosence "Pocałunek". Jak była i jest odbierana? Na pewno przykre jest to, że radia jej nie grają, przynajmniej z tego co mi wiadomo. Agnieszka Szydłowska puściła ją u siebie w audycji, grało ją Radio Afera, w którym prowadziłam swoją autorską audycję. I tyle. Najbardziej poruszyła mnie jednak reakcja słuchaczy. Dostałam mnóstwo wiadomości. Trójka już raczej jej nie puści. (śmiech) Teraz to na pewno nie. Ten utwór odbił się szerokim echem wśród ludzi niehetero, które bardzo mi dziękowały, bo nigdy nie słyszały piosenki tak bardzo o sobie. Obserwując wszystkie apele artystów, które pojawiają się teraz w mediach społecznościowych, wyrazy solidarności z ludźmi LGBT, spodziewałbym się masowych reakcji na taki numer. Trudno się słucha o takich rzeczach, ludzie wolą, żeby było miło i przyjemnie. Najbardziej stresujące momenty są, gdy gram ten numer na wakacyjnych, niebiletowanych koncertach. Przychodzą przypadkowi ludzie. Patrzę i myślę: czy ktoś wyjdzie? Nie wychodzą, nikt we mnie nie rzuca butami. To tak, jakbym musiała robić coming out za każdym razem przed grupą nieznajomych ludzi. A zarazem, gdy już to zaśpiewam, czuję się silniejsza. Co będzie robiła Iwona Skwarek? Mam nowy zespół, Shyness!, czyli nieśmiałość!. To girlsband, składający się z czterech osób. Trzy śpiewają. To będzie szok (śmiech), bo tak mało mamy kobiecych zespołów w Polsce. Wyprodukowałam tę płytę i jestem z tego bardzo dumna. Będzie w przyszłym roku, bo przez pandemię wszystko się przesunęło. Poza tym, spodziewam się wkrótce jakiegoś lockdownu. Choć nasz premier mówi, że jest wszystko spoko (śmiech). A Iwona Skwarek – kobieta i lesbijka? Będę rozwijała swoje umiejętności producenckie, żeby było nas, dziewczyn, coraz więcej w tej branży muzycznej. I będę się starała odważniej być sobą. Girl power! Kopię na szczęście, a ty nie dziękuj. Zawsze dziękuję! *** *Iwona Skwarek jest kompozytorką, założycielką i wokalistką zespołu Rebeka, wykonującego electro pop. W 2010 r. grupa poszerzyła się o Bartosza Szczęsnego. Występowali na najważniejszych festiwalach w kraju, Orange Warsaw Festival czy Open'er Festival. Ich ostatni album "Post Dreams" ukazał się w lutym 2019 r. W październiku Iwona Skwarek na łamach "Wysokich Obcasów" wyznała, że jest lesbijką. Wcześniej nagrała utwór "Pocałunek", w którym śpiewa o miłości dwóch dziewczyn. Data utworzenia: 13 sierpnia 2020 22:04 To również Cię zainteresuje Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Znajdziecie je tutaj.
BwPfna.
  • 5we3iqo1yb.pages.dev/270
  • 5we3iqo1yb.pages.dev/178
  • 5we3iqo1yb.pages.dev/264
  • 5we3iqo1yb.pages.dev/257
  • 5we3iqo1yb.pages.dev/392
  • 5we3iqo1yb.pages.dev/178
  • 5we3iqo1yb.pages.dev/115
  • 5we3iqo1yb.pages.dev/397
  • 5we3iqo1yb.pages.dev/359
  • córka zakochała się w koleżance